sobota, 6 listopada 2010

Tydzień z życia studenta!

Ok, przyznaję się bez bicia.. Nie pisałem tak długo, ponieważ dopadł mnie leń straszliwy, który nie chciał mnie opuścić..
Właśnie w tej chwili siedzę w busie i jadę z Kadikoy do domu, więc mam ponad godzinę na opisanie wydarzeń z ostatnich paru dni.W zeszłą niedzielę byliśmy razem ze wszystkimi (prawie) Erasmusami na Princes Island's, a dokładniej na największej z nich, czyli Buyukadzie. Jak było?
Niedość, że tempreatura podskoczyła do 27 stopni to na niebie nie było widać ani jednej chmurki, jeszcze trafiliśmy na dzień, że było stosunkowo mało trystów.
Na wyspę można dostać się tylko i wyłącznie promem, który zatrzymuje się na każdej z pięciu Princes Islands. Ostatnią jest właśnie Buyukada, która jest największa i najbardziej polecana przez wszystkich przewodników jak i tubylców. Prom wyruszał z Kadikoy o 10, ale przez to, że cumował przy każdej wyspie, do Buyukady dotarliśmy chwilę przed 12. Tam czekali już na nas inni Erasmusi, którzy płyneli z Europy innym promem. Sama wyspa przeurocza. Byliśmy zachwyceni już samą podróżą na nią, ale zwiedzając ją i widząc rozciągającą się panoramę na azjatycki brzeg Stambułu z najwyższego wgzórza, dopiero uświadomiliśmy sobie w jak pięknym miesjcu się znajdujemy. Co ciekawe, wyspa wyłączona jest z ruchu drogowego. Jedynimi pojazdami, którymi można się po niej poruszać to bryczki konne i rowery. Dlatego też co drugi sklep oferował wynajem rowerów albo przejażdżkę bryczką po wyspie. Z powodów oczywistych(kasa) wybraliśmy najtańszą opcję zwiedzania wyspy, czyli na piechotę.
Na wzgórzu znajdował się prawosławny klasztor, ale idąc do niego zboczyliśmy ze "szlaku" dla turystów i szliśmy własną drogą. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć stary opuszczony sierociniec. Przegromna budowla, cała z drewna. Ogrodzona z każdej strony, płotem, ponieważ całość grozi zawaleniem.
W międzyczasie doszły do nas słuchy, że nieopodal Taksim Square wybuchła bomba. Dopiero po powrocie do domu, przeczytaliśmy, że był to atak samobójczy. Na szczęśćie nikt nie zginął, ale rannych zostało około 20 osób. Podobno celem zamachowca był główny posterunek policji w Stambule. Cały dzień latały nam nad głowami helikoptery, a my nawet nie byliśmy świadomi tego wydarzenia. Na wyspie spędziliśmy cały dzień, a ja wracając pod wieczór sam do domu spotkałem w busie Czechów, którzy jechali na lotnisko. Nie znali oni angielskiego, ale nie był on potrzebny, bo używaliśmy polsko-czesko-migowego. Chłopaki postanowli w trójkę spontanicznie zarezerwować bilety i przylecieli na 5 dni do Stambułu i właśnie wracali do domu.
Na następny dzień pojechałem znowu do Kadikoy do Piotra i SYlwii, ponieważ mieliśmy uczyć się do egzaminu z tureckiego oraz wykonać kilka prezentacji wchodzące w zadania domowe z Turism Seminar. Tak poza tym to jeden egzamin już za mną(Business Communication) i nie mam się czym pochwalić, bo na 25 możliwych do zdobycia punktów zdobyłem zaledwie 5, a poprawek nie ma..
Aby wyjść teraz na prostą muszę z kolejnego dostać ponad 60 procent. Czy mi się to uda okaże się w styczniu na kolejnej sesji egzaminacyjnej. W Turcji ma się jeden egzamin w połowie semestru i następny pod koniec semestru i stwierdzam jednak, że wolę Polski system z jedną sesją..
Wracając jednak do tureckiego to wszytsko potoczyło się nie tak jak miało.. Początek wyglądał nawet całkiem przyzwoicie, bo Dżeranka jak ją nazywamy z Piotrem, wykonała kawał roboty i jedna prezentacja była na ukończeniu. Zabraliśmy się za turecki po godzinie przyszedł David(Niemcy) i uczyliśmy się razem. Nagle ni stąd ni zowąd ktoś rzucił pomysłem żeby zrobić przerwę i napić się piwa.
Niestety skończyło się to tak, że zakupiliśmy 4 butelki "King'a Charles'a".. Niech nazwa Was nie zwiedzie, bo to najtańszy alkoholowy napój mający 38%. Jednak odpowiednio schłodziwszy tę białą ciesz da radę ją pić. Nauka została zakończona, a zakupiona dawka na 6 osób zrobiła swoje. Siedzieliśmy tak do 5.30 nad ranem. Wszystko byłoby jeszcze do przyjęcia gdyby nie fakt, że o 7 musieliśmy wstać, bo na 9 mieliśmy zajęcia. Istny horror.. Jakim cudem wstałem i obudziłem reszte tego nie wiem. Co tu ukrywać nikt nie wyglądał specjalnie dobrze, ale dotarliśmy jakoś na dworzec autobusowy i pierwsze co zrobił Piotr wchodząc do busa to wybrał miejsce przy oknie i przyjął pozycję boczną ustaloną, czyli "łeb na szybę i w kimę". Prawie zawsze wykorzystujemy półtora godzinne przejazdy z uczelni albo na uczelnie na drzemkę. Będąc na uczelni wzrok innych studentów spoglądających na nas mówił wszystko.. Jakoś jednak udało nam się przetrwać ten dzień, a do egzaminu z tureckiego pozostały jeszcze 2 dni, czyli dla studenta baaardzo dużo czasu.
Na następny dzień przedstawialiśmy z Sywlią zrobioną prezentacje przed tureckimi studentami. Poszło wybornie, a pan wykładowaca Onur Gulbahar nie miał żadnych zastrzeżeń. Natomiast wielkimi krokami zbliżył się dzień egzaminu z tureckiego, jak się później okazało 2 dni to jednak nie tak dużo żeby ogarnąć cały przerobiony materiał od początku roku.
Muszę jeszcze powiedzieć, że my(Ja, Piotr, Sylwia) jako jedyni z Erasmusów mielismy w ten dzień egzamin, ponieważ z powodu naszego wyjazdu na "wschód" dogadaliśmy się z naszym nauczycielem tureckiego i w ramach wyjątku mogliśmy pisać go wcześniej niż inni.
Jeszcze tego samego dnia Sylwia obchodziła swoje urodziny, chociaż ma je tak naprawdę dopiero w połowie listopada to uparła się, że wyprawić je przed naszym wyjazdem ;) Tiaa.. Musiałbym poświęcić osobny rozdział w mym blogu, aby opisać przebieg urodzinowej imprezy. W skrócie:
Było godnie, wiadomo, że moich urodzin nie przebiło, ale co niektórzy poszli spać zanim impreza na dobre się zaczęła. Niestety muszę się pożalić, bo Sylwia dostała więcej prezentów niż ja.. W tym buty, pierścionki, bransoletki i inne świecidełka.
Dojeżdżam powoli do mojej dzielni, więc czas kończyć ten rozdział.
Tak jak pisałem wcześniej, nastąpi teraz ponad 2 tygodniowa przerwa w dostawie informacji ze Stambułu i Turcji, ponieważ jutro o 8.15 mam razem z Sylwią i Piotrem samolot do Adany.
Jak nam się ułoży dalsza podróż na stopa?
Kogo spotkamy po drodze?
Gdzie będziemy spać?
Czy uda nam się dojechać do wszystkich zaplanowanych miejsc?
Mnóstwo pytań, same niewiadome, jedyne co pewne to pogoda. Prognoza pogody mówi, że w niedziele w południe w Adanie przywita nas czyste niebo i 29 stopni.

Trzymajcie kciuki!
Polskie trio wyrusza na podbój Turcji.


Z busa K-16 relacji Kadiköy-Kurtköy
Martin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz